Powoli, małymi lecz konsekwentnymi kroczkami
mieszkanie nabiera takiego kształtu i koloru,jaki chcę :)
Po dopasowaniu starych ramek na zdjęcia przyszła kolej na dopasowanie krzeseł.
Oczywiście najszybszym i najłatwiejszym rozwiązaniem byłoby kupienie nowych krzeseł.
Ale po co? Skoro można się trochę pomęczyć, napracować ale osiągnąć wymarzony cel
i efekt, którego raczej się nie spotka w mieszkaniu u sąsiadów :)
Poza tym finanse jakoś nie chcą same się rozmnażać i przy remoncie mieszkania
zawsze są ważniejsze wydatki...
Zatem było sobie krzesło, a właściwie dwa...
Tu jeszcze w starej wersji, z prawdziwą przecierką - efektem używania
i starą, wytartą tapicerką.
A tu już po liftingu (lubię to określenie w stosunku do mebli:)
Krzesła zyskały nowy kolor i nową tapicerkę.
W kolejce czekają jeszcze dwa inne krzesła i stół, zatem czeka mnie jeszcze sporo pracy
w tzw wolnym czasie i sporo, myślę, satysfakcji :)
Pozdrawiam gorąco
angel
Uwielbiam takie przeróbki! Krzesła są piękne i nikt takich nie ma.
OdpowiedzUsuńKrzesła, to moja słabość ostatnio. Te są naprawdę piękne. Dobra robota:)_
OdpowiedzUsuńPo liftingu są śliczne ;)
OdpowiedzUsuńNowa odsłona krzeseł jest cudna!
OdpowiedzUsuń